Sceptycy uważali, że H2 wcale nie jest taka fajna, bo nominalnie ma tyle samo mocy, co ZX-10R przy czym waży znacznie więcej. Potem się nią przejechali, po czym przyspieszenie oderwało im zaczepy mocujące głowę do tułowia, której szukają do teraz. Zresztą, głowa ludzka i tak nie jest w stanie objąć umysłem tego, w jaki sposób doładowana H2 nabiera prędkości. A teraz zrobili z niej motocykl turystyczny z kuframi i miejscem dla pasażera. Świat to naprawdę szalone miejsce. H2 SX to nie motocykl, którego potrzebujesz. To motocykl, którego pragniesz. Zastanówmy się dlaczego.
1. To jedyny motocykl turystyczny w historii, który ma kufry, podgrzewane manetki, 200 KM, Launch Control i kompresor.
Z pewnością są szybsze sposoby podróżowania. Do głowy przychodzi mi na przykład samolot Gulfstream G650, ale niemal natychmiast pojawiają się co najmniej dwa problemy. Pierwszy: G6 kosztuje 219 milionów złotych (H2 SX w wypasionej wersji można dostać za dokładnie 1/2237 ten ceny. Drugi: G6 jest tylko o 66% szybszy od H2 SX, co przy cenie grubo ponad dwa tysiące razy wyższej wydaje mi się lekką przesadą. Schodząc jednak na ziemię, nie sposób nie zauważyć, że lista wyposażenia wersji „SE” jest szczęko-spadająca. Oprócz wspomnianych podgrzewanych manetek, kierowca do dyspozycji ma wszystkie spodziewane rzeczy, czyli kontrolę trakcji i tryby pracy silnika, ale – co już nie takie spodziewane – oprócz tego ma system monitorujący pracę motocykla w zakrętach. Dokładnie taki sam, jaki znalazł się w torowej ZX-10RR. Do tego system zarządzania siłą hamowania silnikiem. I Launch Control. W turystyku. Tylko wyobraźcie sobie opuszczać bramki na autostradzie z odpaloną kontrolą startu, kuframi i pasażerem.
2. Silnik zasilany wiatrem. Dosłownie.
Diament w koronie Ninjy H2 stanowił oczywiście silnik, do którego za pomocą łopatek kompresora kręcących się z prędkością większa od prędkości dźwięku wtłaczane było powietrze. Doładować silnik motocyklowy nie jest łatwo. Wymuszona indukcja powoduje nagły wzrost temperatury, a to oznaczałoby konieczność instalacji intercoolera, a to z kolei – wzrost masy. Tego nie potrzebowaliśmy. Więc Kawasaki zbudowało własny autorski kompresor, który jest kompaktowy, nie powoduje niepotrzebnych wzrostów temperatury i nie zwiększa znacznie masy pojazdu. Tak było w H2, ale przecież mimo zdolności tego silnika do odrywania twarzy kierowcy przy gwałtownym odkręceniu gazu, mimo wszystko, SX miał być przecież turystykiem. Kompresor zatem nieco przeprojektowano. Po to, żeby uczynić jazdę najbardziej płynną i przyjemną jak to możliwe. I po to (jeśli Was interesują tego typu rzeczy) obniżyć zużycie paliwa. Kawasaki zapewnia, że spalanie H2 SX jest identyczne jak w Versysie 1000, który waży mniej więcej tyle samo, ale ma 80 KM mniej. To właśnie jeden z wielu pozytywów posiadania silnika z doładowaniem. Nie dość, że pod batutą prawej dłoni masz do dyspozycji moc zdolną zmienić bieg planety, to jeszcze dzięki mniejszemu spalaniu zużywasz mniej zasobów naturalnych tej planety. Pewnie dlatego kompresor pomalowano na zielono.
3. Lista wyposażenia i systemów elektronicznych wygląda jak faktura z Media Markt.
Nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że H2SX to najbardziej zaawansowany technicznie motocykl turystyczny na rynku. Oczywiście, niektóre turystyki mają system audio. Ale przecież H2 SX też ma. Gra Ci ćwierkającą pieśń kompresora przy wysokich obrotach. Nikt przy zdrowych zmysłach nie pomyśli: „Ok, wybieram się z żoną w Alpy. Czego potrzebuję? Wiem! Kontrola startu, system monitorowania zakrętów i system wspomagania hamowania silnikiem!”. Ale świadomość, że zostało to oddane do Twojej dyspozycji jest wspaniała. We wszystkich motocyklach z serii „SX” zawsze chodziło o to, żebyś mógł dojechać wygodnie w dowolne miejsce na dowolnym kontynencie, ale jeśli na miejscu okaże się, że jest tam tor, to będzie można ten fakt wykorzystać. Więc jeśli masz w planie wybrać się H2 SX na przykład do Francji, to wiedz, że jest tam tor Circuit de Nevers Magny-Cours, a Ty w swoim motocyklu, których dojechałeś tu z bagażem i pasażerką masz w zasadzie to samo, co w superbike'ach z górnej półki, które powstały po to, aby zjadać takie tory na podwieczorek. Warto wspomnieć jeszcze o jednym bajerze, który znalazł się w SX, a dokładniej w wersji SE. Chodzi o światła doświetlające zakręty. Ich zasada działania jest bajecznie prosta. W bocznych owiewkach są dioty LED. Kiedy motocykl osiągnie 10 stopni pochylenia, odpala się jedno światło, kiedy 20 stopni, dwa, kiedy 30 i więcej, odpalają się wszystkie światła, doświetlając zakręt, w który aktualnie się składasz.
Ps. Przypomniałem sobie jeszcze jeden powód - pomalowany na zielono kompresor. To po prostu fajne.